Rok pełen magii i piękna – moje podsumowanie 2024. Które gwiazdy ubrałam na czerwony dywan?

Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam koniec roku. To ten moment, kiedy mogę na chwilę przystanąć, spojrzeć wstecz i z lekkim rozrzewnieniem podsumować wszystkie wspaniałe chwile. Rok 2024 był dla mnie i mojej marki prawdziwie wyjątkowy – pełen pracy, emocji, a przede wszystkim niezliczonych chwil wzruszeń, które zawdzięczam Wam, moim cudownym klientkom. Pozwólcie, że opowiem Wam, dlaczego minione dwanaście miesięcy na długo zostanie w moim sercu.

Nie oszukujmy się – stworzenie idealnej sukni to nie zawsze bajka. Czasem trzeba było zarwać noc, znaleźć ten jeden jedyny odcień jedwabiu, który idealnie odda charakter projektu, albo przetestować dziesiątki zdobień, zanim znalazłam to jedno idealne. Ale wiecie co? Każda chwila spędzona nad projektowaniem to czysta przyjemność, kiedy widzę Wasze zachwycone twarze.

Suknie, które piszą historie

Każda z nas ma swoje „czerwone dywany”, prawda? W tym roku miałam zaszczyt ubrać setki wspaniałych kobiet na ich najważniejsze chwile. Od magicznych wesel, gdzie łzy wzruszenia były niemal obowiązkowe, po eleganckie bale, które mogłyby spokojnie konkurować z tymi z hollywoodzkich filmów. Każda suknia, którą projektowałam i dobierałam, była dla mnie jak kolejny rozdział wyjątkowej historii. Nie mogę nie wspomnieć o tych wszystkich mailach, telefonach i zdjęciach, które od Was otrzymuję – to dla mnie najpiękniejsza nagroda.

Mam taką małą przyjemność, którą pozwalam sobie celebrować niemal codziennie: przeglądanie Waszych zdjęć w social mediach. Czy istnieje coś piękniejszego niż widok klientki promieniejącej szczęściem w mojej sukni? Każda fotografia to dla mnie jak scena z filmu – Wy jesteście gwiazdami, a moje projekty dodają Wam blasku. Czasem żartuję, że powinnam zrobić album zatytułowany „Moje Muzy”. Może w przyszłym roku?

Gwiazdy w moich kreacjach

Rok 2024 przyniósł mi także niezapomniane momenty na czerwonych dywanach. Moje suknie miały przyjemność zagościć na największych wydarzeniach – premierach filmowych, galach i uroczystościach, które przyciągały wzrok całego świata. Każda współpraca z gwiazdami to dla mnie nie tylko zaszczyt, ale też wyzwanie. Uwielbiam myśleć, że moje kreacje mogłyby rywalizować z tymi, które widzimy w filmach – wiecie, coś w stylu Audrey Hepburn w „Śniadaniu u Tiffany’ego”.

Ilona Krawczyńska: jak nosi suknie z mojego salonu?

Powiedzmy sobie szczerze – gdyby Ilona Krawczyńska wystąpiła w filmie, nosiłby tytuł „Jak wyglądać obłędnie w każdej sytuacji”. Cudownie jest patrzeć, jak regularnie sięga po kreacje z mojego butiku i zaraża wszystkich swoim urokiem. Bez względu na okazję czy kolor, Ilona wygląda tak, jakby właśnie zeszła z planu najbardziej stylowego filmu roku. Przyznaję, czasem sama się zastanawiam, czy przypadkiem nie ma w sobie odrobiny magii (i gdzie można taką zdobyć).

Ilona ma niezwykłą zdolność – cokolwiek na siebie założy, zamienia to w coś absolutnie wyjątkowego. Jest jak Kopciuszek, ale zamiast jednej pary szklanych pantofelków, wszystko, co założy, pasuje idealnie i robi wrażenie. Czerwony dywan? Ścianka? Spotkanie w gronie znajomych? Zawsze zachwyca, a ja za każdym razem mam ochotę powiedzieć: „Czy to suknia z mojego salonu?”.

Współpraca z Iloną to jak oglądanie ulubionej komedii romantycznej – zawsze pełna radości i przyjemności. Jej pewność siebie, luz i naturalność to coś, co sprawia, że moje projekty nabierają życia. Powiem szczerze, nie ma lepszej reklamy niż Ilona! Gdy ją widzę, wiem, że to, co tworzę, naprawdę działa – bo na niej wszystko wygląda tak, jakby miało wygrać modowego Oscara. Z resztą, jakiś czas temu Ilona była gwiazdą jednego z odcinków Salonu Marzeń:

Kasia Zielińska często wybiera suknie z Concept Store Izabela Janachowska

Katarzyna Zielińska to jedna z tych kobiet, które mają dar – potrafi sprawić, że nawet najprostsza sukienka wygląda na niej jak kreacja haute couture. A kiedy ubieram ją w swoje projekty? No cóż, wtedy to już mamy efekt wow, jak z czerwonego dywanu w Cannes, tylko z odrobiną polskiego luzu. Nie ukrywam, że zawsze, gdy wybiera coś z mojego salonu, czuję, że robi mi się cieplej na sercu (i trochę rośnie ego, ale ciii).

Jednym z takich niezapomnianych momentów była premiera nowego sezonu „Bridgertonów”. Kasia pojawiła się w sukni mojego projektu, wyglądając jak prawdziwa arystokratka – tylko taka z poczuciem humoru, bo zamiast herbatki z mlekiem w dłoni, miała szampana i błysk w oku. Moja suknia podkreślała jej elegancję, ale też ten charakterystyczny pazur, który sprawia, że zawsze przyciąga spojrzenia. Kiedy patrzyłam na nią tego wieczoru, miałam ochotę powiedzieć: „Kasiu, może zostaniesz moją chodzącą reklamą?”.

A potem była Mazurska Noc Kabaretowa – wydarzenie zupełnie inne w klimacie, ale równie wyjątkowe. Tu postawiłyśmy na kreację, która łączyła szyk z odrobiną luzu. Kasia wyglądała jak milion dolarów, tylko bardziej na wesoło – i choć kabareciarze na scenie prześcigali się w dowcipach, to mam wrażenie, że to ona kradła show swoim wyglądem. Powiem szczerze, że zawsze podziwiam, jak potrafi z gracją łączyć różne style, a jednocześnie dodać każdej kreacji swój osobisty urok. To trochę tak, jakby moje suknie przy Kasi nagle dostawały drugie życie i zaczynały opowiadać własne dowcipy.

Praca z nią to czysta przyjemność – nie tylko dlatego, że ma fenomenalne wyczucie stylu, ale też dlatego, że jej energia i luz sprawiają, że każdy projekt to trochę jak wspólna przygoda. I choć czasem żartuję, że Kasia robi z moich sukni dzieła sztuki bardziej niż ja sama, to jednak zawsze jest to dla mnie niesamowita satysfakcja. Bo wiecie, co jest najpiękniejsze? Kiedy kobieta w mojej kreacji czuje się wyjątkowo – a Kasia robi to w taki sposób, że nawet ja patrzę na swoje projekty z nową dumą.

Kajra w kreacjach z mojej kolekcji

Jedną z artystek, które szczególnie często sięgają po kreacje z mojego Concept Store Izabela Janachowska, jest Kajra. Jej wybory to dla mnie ogromna radość i inspiracja. Kajra chętnie sięga po moje projekty na swoje koncerty oraz występy w produkcjach telewizyjnych, a ja z dumą obserwuję, jak w każdej z tych ról wygląda olśniewająco. Nie ukrywam, że widok Kajry w moich sukniach na scenie to jak oglądanie spektaklu – pełnego blasku, energii i niesamowitej charyzmy.

Kajra ma ten dar, że potrafi nosić kreacje z taką swobodą, jakby były one stworzone wyłącznie dla niej (i kto wie, może właśnie tak jest?). Jej energia sceniczna i wyjątkowa osobowość doskonale współgrają z moimi projektami, które podkreślają jej pewność siebie i wyjątkowy styl. Za każdym razem, gdy widzę ją w moich sukniach, mam wrażenie, że dodają one jeszcze więcej mocy jej występom – trochę jak peleryna superbohaterki, tylko znacznie bardziej glamour.

Tworzenie dla niej to zawsze czysta przyjemność i ekscytacja. Wspólne rozmowy o projektach to nie tylko okazja do pracy, ale też chwile pełne śmiechu i kreatywnej wymiany pomysłów. Czyż nie każda projektantka marzy o tak inspirującej współpracy? Kajra to nie tylko artystka, ale też osoba, która zaraża pozytywną energią – zarówno na scenie, jak i poza nią. I szczerze? Mogłabym projektować dla niej bez końca!

Wyjątkowy dzień w życiu Julii von Stein

Julia von Stein to kobieta, która potrafi zachwycać, a jej poczucie stylu i wdzięk są absolutnie niepodważalne. Gdy poprosiła mnie o przygotowanie kreacji na ślub swojej babci – tak, dobrze czytacie, babci – od razu wiedziałam, że to musi być coś absolutnie wyjątkowego. Z takim wydarzeniem nie ma żartów, bo przecież babcia to rodzinna królowa, a Julia musiała błyszczeć niczym diament, ale z klasą i szacunkiem dla okazji. Ostatecznie stworzyłyśmy nie jedną, ale dwie suknie – bo jak szaleć, to szaleć, prawda?

Pierwsza kreacja, na samą ceremonię, była prawdziwym ukłonem w stronę elegancji. Subtelna, ale z efektem „wow” – dokładnie taka, jak Julia. Wyglądała w niej tak zjawiskowo, że nawet panna młoda przez chwilę mogła się poczuć nieco zazdrosna (ale to przecież babcia, więc wybaczyła). Na wesele poszłyśmy w zupełnie innym kierunku – suknia była lekka, zwiewna i stworzona do tańca, bo jak Julia powiedziała, „Babcia lubi zaszaleć na parkiecie, więc ja też muszę”. I szalała – obie szalały!

Przyznam, że patrząc na Julię w tych kreacjach, czułam dumę, jakby to był mój rodzinny ślub. Ona w sukniach mojego projektu to esencja szyku i radości życia. No i, co tu dużo mówić, każdy projektant marzy o takich klientkach – pełnych klasy, a jednocześnie z dystansem i humorem. Julia była jak milion dolarów, a babcia? Cóż, podejrzewam, że była równie zachwycona wnuczką, jak wnuczka nią.

Finał Miss Polski 2024

Kiedy po raz kolejny zaproponowano mi, by wraz z moim zespołem ubrać finalistki konkursu Miss Polski, wiedziałam, że to będzie przygoda na miarę haute couture – pełna emocji, wyzwań i oczywiście piękna. Festiwal Piękna w Nowym Sączu to wydarzenie, które przyciąga uwagę całego kraju, a ja i mój zespół mieliśmy zaszczyt zaprezentować na wybiegu dwie nasze kolekcje – suknie ślubne i wieczorowe. I choć nie ukrywam, że na początku czułam się trochę jak podczas projektanckiego maratonu, to każda sekunda tej pracy była warta zachwytów, które widziałam na widowni.

Zaczęło się, jak to zwykle bywa, od burzy mózgów, setek przymiarek i delikatnego stresu, czy wszystko uda się dopiąć na ostatni guzik (dosłownie). Suknie ślubne, które pokazałyśmy, to ukłon w stronę romantyzmu – dziewczyny wyglądały w nich jak prawdziwe królewny, tylko takie z nowoczesnym twistem. Byłam gotowa przysiąc, że kilka z nich rozważało, czy od razu po finale nie znaleźć pana młodego i nie pójść na żywioł! A kolekcja wieczorowa? Pełna blasku, przepychu i elegancji, bo przecież finał Miss Polski to wieczór, w którym każda kobieta powinna poczuć się jak gwiazda. I tak było – dziewczyny lśniły na wybiegu, a ja podziwiałam, jak moje projekty ożywają z każdym ich krokiem.

Nie ukrywam, że przygotowanie tylu kreacji na jedno wydarzenie to było wyzwanie, które czasem przypominało próbę wprowadzenia kota na wybieg – niby wiemy, jak to zrobić, ale zawsze pojawia się niespodzianka. Jednak z każdym dniem przygotowań czułam coraz większą ekscytację. Patrzenie, jak dziewczyny z radością zakładają moje suknie, to dla mnie najlepsza nagroda – ich uśmiechy i pewność siebie to coś, czego nie da się opisać słowami.

Festiwal w Nowym Sączu będę wspominać jeszcze długo – zarówno te momenty, gdy na widowni słyszało się zachwycone „wow”, jak i te, gdy za kulisami panowała radosna krzątanina. Każda finalistka była inna, każda wyjątkowa, a ja miałam przyjemność podkreślić to odpowiednią kreacją. I choć po wszystkim odetchnęłam z ulgą, to już czekam na kolejną taką okazję, bo nic nie daje mi takiej satysfakcji, jak widok moich projektów w tak pięknym towarzystwie.

Suknie z Janachowska.pl na wydarzeniach na całym świecie

Suknie z mojego salonu miały okazję zawojować świat – dosłownie! Każda z nich to dla mnie jak dziecko, które wysyłam w wielki świat, licząc, że poradzi sobie w świetle reflektorów. I wiecie co? Radzą sobie wspaniale! Marysia Jeleniewska w jednej z moich kreacji wystąpiła na pokazie Victoria’s Secret w USA. Kiedy zobaczyłam ją na tej scenie, w otoczeniu aniołków i nieziemskich świateł, pomyślałam sobie: „Czy to jeszcze moda, czy już magia?”. Z kolei Małgosia Rozenek-Majdan na europejskiej premierze 2. sezonu „House of Dragons” w Paryżu wyglądała jak prawdziwa królowa Westeros – pewnie tylko smoków brakowało na czerwonym dywanie!

Ale to nie koniec moich międzynarodowych przygód. Kasandra Zawal zabrała moje kreacje aż do Meksyku na konkurs Miss Universe – i jak twierdziła, nie tylko zdobywała tam komplementy, ale też… kilka nowych znajomości. Natomiast Karolina Grabowska w mojej sukni olśniewała na konkursie The Miss Globe – kolejny dowód na to, że moda naprawdę zna wszystkie języki świata.

Oczywiście, te wielkie wydarzenia zawsze wywołują dreszczyk emocji, ale mogę szczerze powiedzieć, że każda kreacja, która wyszła z mojego salonu, jest dla mnie równie ważna. Od czerwonych dywanów po bardziej kameralne okazje – każda z nich to część mojej historii, a widok kobiet, które czują się w nich piękne i pewne siebie, to dla mnie największa nagroda. Tych stylizacji było już mnóstwo, o wiele, wiele więcej, ale każda ma w sobie coś wyjątkowego – tak jak każda kobieta, która ją nosi. Bo moda, jak i życie, polega na tym, by robić wrażenie, gdziekolwiek się jest – czy to w Nowym Jorku, Paryżu, czy w rodzinnej miejscowości.

Plany na przyszłość

Rok 2024 był niezwykle intensywny, ale już teraz czuję dreszczyk ekscytacji na myśl o tym, co przyniesie 2025. Planuję nowe kolekcje, które, mam nadzieję, będą jeszcze bardziej zjawiskowe. Nie mogę zdradzić wszystkiego, ale powiedzmy, że inspiracje czerpię z wielkich ikon kina i współczesnych trendów. Chcę, aby każda z Was mogła poczuć się jak gwiazda swojego własnego filmu.

Na koniec chciałabym Wam z całego serca podziękować – za zaufanie, za piękne chwile, które dzielicie ze mną, i za to, że dzięki Wam moja praca jest spełnieniem marzeń. Tworzymy coś wyjątkowego, a ja nie mogę się doczekać kolejnego roku pełnego piękna, radości i niezapomnianych chwil. Podnieście kieliszki – niezależnie, czy to szampan, czy herbata – za to, że każda z Was jest prawdziwą gwiazdą!

Rekomendowane artykuły