Ponad 50 lat temu powstała piosenka „Do zakochania jeden krok”, która opowiada, że trzeba się odważyć, by poznać kogoś, kto może odmienić nasze życie. Obecnie, dostosowując tekst utworu do współczesnych realiów, można by zaśpiewać „Do zakochania jeden match” – posługując się nomenklaturą zaczerpniętą z Tindera. Jest to jedna z najpopularniejszych aplikacji na świecie, która ma co najmniej 75 milionów użytkowników. Czy rzeczywiście można tam znaleźć swoją drugą połówkę? Jakich mężczyzn można tam spotkać?
Spis treści
Tinder od kulis
Poszukując badań naukowych na temat Tindera, natknęłam się na interesującą analizę z ubiegłego roku. W połowie 2023 na łamach miesięcznika akademickiego „Cyberpsychology, Behavior, and Social Networking” ukazały się wyniki badania dotyczącego osób posiadających konto na wspomnianej aplikacji randkowej. W ankiecie wzięło udział 1387 osób, z czego 50,3 proc. stanowili mężczyźni, a 49,1 proc. kobiety, a 0,6 proc. osoby niebinarne. Uczestnicy mieli od 18 do 74 lat, z czego średnia wieku wynosiła niespełna 30 lat. Respondeci wypełnili kwestionariusz przez Internet, w którym odpowiadali na pytania dotyczące ich doświadczeń związanych z korzystaniem z apki.
Jak wynika z analizy naukowców, 49,7 proc. uczestników badania nie szuka na Tinderze kontaktów online, które mogłyby prowadzić do kontaktów offline. Łatwo też policzyć, że 50,3 proc. respondentów jest gotowa zawrzeć znajomość poza aplikacją. Nie spodziewałam się, że użytkownicy serwisu są tak bardzo spolaryzowani i co drugi z nich ogranicza swoją aktywność wyłącznie do komunikacji w sieci.
Postanowiłam więc sprawdzić, jak to wygląda w praktyce. Założyłam profil na Tinderze i dowiedziałam się nie tylko tego, czego oczekują obecni tam mężczyźni, ale również zauważyłam, że wielu z nich można podzielić na konkretne kategorie. O swoich doświadczeniach opowiedziały mi również moje przyjaciółki i koleżanki – zarówno stałe bywalczynie aplikacji, jaki i powracające krótkookresowo łowczynie.
Takich chłopaków najtrudniej znaleźć na Tinderze
Wbrew stereotypom nie każdy facet w serwisie randkowym szuka przygód na jedną noc. Nie każdy też znika po pierwszym spotkaniu i ślad po nim ginie. Najtrudniejszym do znalezienia typem mężczyzn jest tinderowy święty Graal. To taki chłopak, o którym marzy każda kobieta, pragnąca się szczęśliwie zakochać i stworzyć trwały związek. Mężczyzna ten jest gotowy na miłość, aktywnie poszukuje drugiej połówki, chce się ustatkować, a nawet wziąć ślub i założyć rodzinę. Tego typu przedstawiciele płci przeciwnej są jeszcze obecni na w serwisach matrymonialnych, ale, niestety, niezwykle rzadko można na nich trafić. Moja przyjaciółka Ola jest jedną z tych szczęściar, którym się to udało. Szybko zmieniła status tinderowego świętego Graala na „zajęty i niedostępny”.
– Traciłam już nadzieję na to, że poznam na Tinderze fajnego faceta. Byłam na kilku randkach i każda z nich kończyła się rozczarowaniem. Aż wreszcie któregoś dnia zmatchowałam się z chłopakiem, który, patrząc na zdjęcia, zupełnie nie był w moim typie, ale za to w opisie zaznaczył, że interesują go tylko poważne propozycje. Pisaliśmy ze sobą przez kilka dni, było bardzo miło, a później się umówiliśmy. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, ale za to wierzę w miłość od pierwszego spotkania. Spędziliśmy razem kilka godzin i nie mogliśmy się nagadać. Kilka randek później zostaliśmy parą, a potem zamieszkaliśmy razem. Jestem w szczęśliwym związku z wartościowym człowiekiem, którego bardzo kocham – powiedziała mi Ola, która w przyszłym roku bierze ślub z chłopakiem z Tindera.
Jej historia napawa optymizmem, ale z moich obserwacji wynika, że to jeden z nielicznych przypadków happy endu. Wszystko dlatego, że panowie, którzy logują się do randkowej apki, bardzo często wcale nie szukają tam miłości. Mają inne powody, dla których zakładają profil: chcą przeżyć przygodę, nakarmić ego i sprawdzić, ile kobiet da im „lajka” albo tkwią w związkach i, cytując słowa piosenki Natalii Kukulskiej, uważają, że „wierność jest nudna”.
Gra na emocjach i opłakane skutki
Z własnego doświadczenia wiem, a spędziłam na Tinderze wiele tygodni, można tam najczęściej znaleźć typów po przejściach, a także typów znikających. Obie te grupy mają jeden wspólny mianownik – panowie nie chcą stworzyć romantycznej relacji.
Typ po przejściach nie jest gotowy na miłość, bo leczy złamane serce. Był w kilku poważnych związkach, niekiedy jest już po rozwodzie lub w trakcie finalizowania sprawy. Może posiadać dziecko. Często taki mężczyzna żywi żal do szerokiej grupy kobiet, obwiniając je wszystkie za to, co zrobiła mu ta jedna eks.
Zdarzyło mi się pisać z takim facetem i zrozumiałam, że on nie chciał poznać nowej dziewczyny, tylko przelać na mnie, obcą osobę z Internetu, frustracje z przeszłości. Często mówił: „Bo wy, kobiety, to zawsze…”, „Bo wy, kobiety, nigdy…”, choć zupełnie mnie nie znał i nie wiedział, jaka jestem. Typ po przejściach może na Tinderze poszukiwać również kobiety, która stanie się jego przyjaciółką online i będzie mógł jej opowiadać swoje historie rozczarowań oraz miłosnych zawodów, oczekując jednocześnie od niej wsparcia, zrozumienia i tzw. „ojojania”.
Z kolei typ znikający jest niezwykle nieprzewidywalny. Na początku znajomości może być bardzo zaangażowany w rozmowę, wykazywać inicjatywę, prawić komplementy, a nawet wyrazić chęć spotkania. I tutaj są dwa warianty: albo zniknie bez słowa przed pierwszym spotkaniem, albo chwilę po pierwszym lub drugim spotkaniu. Typ znikający uprawia ghosting, czyli nagle zrywa kontakt bez wyjaśnienia, bez podania przyczyny. Był i go nie ma. Usuwa parę na Tinderze, blokuje numer, nie odzywa się, staje się nieuchwytny. Jeśli dematerializuje się na początku relacji, to pół biedy, dziewczyna może sobie z tym dość szybko poradzić. Jednak, kiedy ghostuje kobietę po dłuższym czasie trwania znajomości, może wyrządzić jej dużą krzywdę. Moja znajoma Ela musiała poprosić o pomoc psychologa po tym, jak została zghostowana.
– Pisałam z chłopakiem przez dwa miesiące i naprawdę byłam wkręcona. Rozmawialiśmy po kilka godzin dziennie. Zaczynałam dzień, czytając esemes „Dzień dobry, słoneczko”, a wieczorem kończyliśmy rozmowę zapewnieniami o szczerości naszych uczuć. Czułam się jak w transie. Pierwszym red flagiem, który powinien wzbudzić moją podejrzliwość, było to, że odwlekał i ciągle przesuwał termin spotkania. Oczywiście, miał na to masę usprawiedliwień, w które wierzyłam. Ostatecznie, kiedy udało nam się umówić, nagle zniknął. Przestał odpisywać i odbierać. Mimo wszystko poszłam o wyznaczonej godzinie na miejsce pierwszej randki i czekałam na niego. Nie przyszedł. Na dodatek zablokował mój numer. W samotności wypiłam drinka, ocierając łzy. Nie potrafiłam sobie psychicznie poradzić z tym odrzuceniem. Dopiero wizyta u terapeuty przyniosła mi ukojenie. Wtedy dowiedziałam się, czym jest ghosting – mówiła mi Ela, której szczerze współczułam tego, co ją spotkało.
Typy mężczyzn na Tinderze – pasjonaci
Będąc na Tinderze spotkałam również chłopaków, których mogę podzielić ze względu na zainteresowania. Już po zobaczeniu kilku zdjęć na profilu oraz po krótkiej rozmowie wiesz, z kim masz do czynienia.
Typ z siłowni stawia treningi na pierwszym miejscu. Wszystko kręci się wokół ćwiczeń i czystej michy. Etapy w swoim życiu dzieli na te, kiedy „był na masie” lub „robił rzeźbę”. Ten drugi szczególnie pamięta, bo nie dojadał, gdyż był na deficycie kalorycznym. Może rozprawiać godzinami na temat zawartości białka w posiłku, podkreślając przewagę tego makroskładnika nad tłuszczami i węglowodanami. Chętnie chwali się zdjęciami dokumentującymi rozrost jego muskulatury. Fan siłowni zwykle szuka kobiety, która podziela jego pasję, więc mógłby z nią chodzić na trening.
Typ ekstremalny to miłośnik sportów ekstremalnych. Fan górskich wspinaczek, skoków na bungee, surfingu, nurkowania. Nie dla niego spokojne spacery czy leżenie na kanapie przed telewizorem. Chyba że miałby obejrzeć biografię jakiegoś słynnego himalaisty. Marzy o partnerce nieustraszonej, która też lubi poczuć adrenalinę.
Typ podróżnik podbija świat. On już był tam, gdzie ciebie jeszcze nie było i chętnie ci o tym opowie. Może godzinami snuć przeróżne historie o państwach i kontynentach, które przemierzył wzdłuż i wszerz. W aplikacji randkowej chwali się fotografiami z dalekich wojaży. Raz miałam okazję pisać z typem podróżnikiem i muszę przyznać, że jego wiedza z dziedziny geografii była naprawdę imponująca. Doradził mi, które miejsca powinnam odwiedzić i gdzie znajdę tani nocleg, kiedy wybierałam się ze znajomymi w spontaniczną podróż samochodem po Półwyspie Bałkańskim.
Troje to już tłok
Kiedy rozmawiałam z moją koleżanką Klaudią o typach chłopaków z aplikacji randkowych, podrzuciła mi jeszcze jeden podpunkt do mojej listy – typ maminsynek. To naprawdę mocny kaliber. Klaudia spotykała się z chłopakiem, który nie miał odciętej pępowiny, choć miał już 31 wiosen.
– Typ maminsynek szuka dziewczyny podobnej w jakiś sposób do swojej mamy. Potencjalna kandydatka musi też zostać przez nią zaakceptowana – opowiadała mi. – Początkowo to było nawet urocze, że on tak czule wypowiadał się na temat swojej rodzicielki. Mówił, że mama go samodzielnie wychowała, że wszystko, co ma, zawdzięcza właśnie jej. Imponował mi tym. Jednak po dłuższym czasie zauważyłam, że ich relacja jest bardziej zażyła, niż mi się wydawało. Mama dzwoniła do niego kilkanaście razy dziennie w przeróżnych sprawach, najczęściej błahych. Odwiedzała go bez zapowiedzi, żeby zrobić mu pranie lub podrzucić kilka produktów spożywczych, bo akurat była w okolicy na zakupach. Niewiele brakowało, a raz przyłapałaby nas w dość jednoznacznej, intymnej sytuacji. Relacja z tym facetem miała potencjał na coś poważniejszego, ale ostatecznie nie byłam w stanie zaakceptować, że w tym związku jest nas troje. To już tłok – wspominała Klaudia.
Seks, fetysze i erotyczne historie
Wyznaczając charakterystyczne cechy chłopców z Tindera, nie mogę pominąć pewnej grupy, którą łączą upodobania dotyczące szeroko pojętej erotyki i różnych fetyszy. Mając konto w aplikacji, kilkukrotnie trafiłam na mężczyzn spod znaku – typ stópkarz. Tacy panowie są amatorami damskich stóp. Mają konkretne wymagania co do: rozmiaru, wyglądu i długości palców, koloru paznokci. Z reguły stopa nie powinna mieć odstającego haluksa ani nadmiernie widocznych żył. Są miłośnicy małych, drobnych stópek w rozmiarze 36, ale znajdą się i tacy, którzy uwielbiają większe rozmiary od 41 w górę. Miałam na Tinderze zdjęcie z wakacji, na którym było widać całą sylwetkę wraz ze stopami. Nie zliczę, ile otrzymałam komplementów i próśb o wysłanie zdjęcia wyłącznie stóp.
W kontekście spełniania seksualnych potrzeb, jest jeszcze jedna, całkiem pokaźna grupa panów, czyli – typ na jedną noc. Szybko nauczyłam się ich rozpoznawać. Zwykle nie publikują zdjęć twarzy, bo wolą pochwalić się umięśnionym torsem. Oprócz tego w kadrze można dostrzec jeszcze coś, co znajduje się nieco niżej… wystającą gumkę od bokserek. Koniecznie znanej marki. To taki przedsmak tego, co pan ma do zaoferowania zainteresowanej kobiecie. Ewentualnie pojawiają się fotografie z przyciemnioną twarzą, w czapce z daszkiem lub w kapturze, które uchylają nieco rąbka tajemnicy, ale i tak przysłaniają męskie lico.
Typy na jedną noc zazwyczaj posługują się pseudonimami lub zestawiają imię (prawdopodobnie zmyślone) z jedną, konkretną liczbą. Widziałam użytkowników: „Michu69”, „Badboy”, „Loverboy69”, „BartONS”. Są też bardzo oszczędni w opisach. Niektórzy posługują się jedynie emotikonami, jak: diabełek, bakłażan w połączeniu z brzoskwinią lub tryskające krople. Pojawiają się też krótkie hasła: „ONS” (One Night Stand – spotkanie na jedną noc), ale również „fun”, co oznacza przelotne, niezobowiązujące spotkanie tylko dla zabawy. Zauważyłam, że chłopaki na jedną noc uaktywniają się w okolicach weekendu. Można wręcz rzec, że już od piątku, w godzinach popołudniowych zaczyna się prawdziwy ruch w interesie. Godziny szczytu kończą się w niedzielę. Moja przyjaciółka Marta, nieświadoma jeszcze, co oznacza diabełek w opisie, zmatchowała się z jednym z przedstawicieli tego tinderowego gatunku.
– Napisał wprost: „Seks u mnie? Mieszkam na Mokotowie”. Chwilę później dostałam kolejną wiadomość: „19-22, później wychodzę”. Zaśmiałam się, że ze mną na pewno nigdzie nie dojdzie. Kiedy nie odpisywałam dłuższą chwilę, dodał: „Ty chyba świeżynka?” – opowiadała mi Marta i podkreśliła, że nie skorzystała z propozycji. Szybko usunęła parę z typem na jedną noc.
Kiedyś umawianie się z ludźmi przez Internet było czymś dziwnym, odstającym od normy. Osoba randkująca online była postrzegana jako ktoś z deficytem, bo nie może znaleźć drugiej połówki w realu i musi szukać szczęścia w serwisach randkowych. Dziś Tinder i inne tego typu aplikacje są już normą. Można tam znaleźć zarówno idealnego partnera, jaki przygodny seks czy miłosne rozczarowania. Dokładnie tak samo, jak w prawdziwym życiu.